logo

1 cze 2017

Rozdział 2

Pierwszym, co poczułam po przebudzeniu, był niemiłosierny ból głowy. Doskwierała przeraźliwie mocno - prawie jak sąsiedzi napieprzający w rury, gdy zorganizuję u siebie domówkę. Odnosiłam wrażenie, że za moment dojdzie do efektownego wybuchu… kto wie, może wtedy byłoby lepiej? Ale, mimo wszystko, uważałam to za malutki sukces, bowiem był to pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy migrena dokuczała mi z powodu alkoholu, a nie, jak zazwyczaj, płaczu. Jak dla mnie, było to dobre. Chociaż, co oczywiste, najlepiej byłoby, gdyby łeb w ogóle nie bolał, ale jak zwykle oczekiwałam za dużo.
Udało odnaleźć mi się mały kartonik w szufladzie szafki nocnej. Natychmiast połknęłam całe opakowanie jakichś tabletek przeciwbólowych, nie interesując się skutkami ubocznymi ani pochodzeniem pigułek. Ulotka poszła do kosza dawno temu, przez co tym bardziej nie zdawałam sobie sprawy co może stać się za jakiś czas.
Każdego szkoda. No… oprócz mnie.
Minuty mijały, a ja wciąż znajdowałam się w łóżku. Nie miałam chęci na rozpoczynanie nowego dnia. Mogłabym tak skończyć - nic nie robiąc, zamknięta w czterech ścianach, tylko w swoim towarzystwie. Może wtedy mogłabym czuć się dobrze, bez porównywania się do innych. Przy okazji nikt nie widziałby jak się starzeję, a było to dla mnie cholernie ważne. Tak, byłoby idealnie. Rozmarzyłam się o takim życiu.
Rozejrzałam się dookoła, zauważając swój wczorajszy strój - leżał na pobliskim fotelu, buty niedbale rzucone przy łóżku, a torebka znajdowała się samotnie przy drzwiach. Jej zawartość została rozsypana; nie dało się nie zauważyć paczki papierosów, lusterka, zapalniczki oraz kapsla od piwa. Syf był ogromny, lecz w obecnym stanie miałam to gdzieś. Chciałam się, po prostu, wtopić w materac. Zamknęłam oczy. Dalsze wpatrywanie się w sufit lub burdel powstały w pokoju doprowadzało mnie do jeszcze większego bólu. Później będę musiała się tym zająć.
Hej, przecież nic się nie stanie, jeśli przeleżę cały dzień. Wewnątrz, gdzie znajdował się głos rozsądku, wiedziałam, że poza domem czekają obowiązki, praca, życie, ale nie miałam sił się tym przejąć. Nie chciało mi się pić, jeść, spać. Po krótkim namyśle, to już nawet leżeć mi się nie chciało.
Cholera, coś było ze mną nie tak. Różnie reagowałam na kaca, ale taką niemoc miałam pierwszy raz.
Gdy planowałam swoje urodziny, obiecałam sobie, że wieczorem gdzieś wyjdę, by zjeść. W tej chwili ostatnią myślą, która mogła mi towarzyszyć było jedzenie. Wolałabym głodować.
Głowa powoli przestawała dokuczać, zamiast tego żołądek odmawiał posłuszeństwa i gonił do wymiotowania. Jak nie jedno, to drugie, szlag z tym wszystkim! Przecież wzięłam tabletki na czczo, cudownie, Bom, wręcz wybornie. Ciekawe, ile tak świetnych pomysłów jeszcze wpadnie mi do głowy. Zapewne wiele.
Niemalże udało mi się usnąć; przeszkodził mi w tym dzwonek przychodzącego połączenia. Brawo dla kogoś za wyczucie… Rozchyliłam leniwie powieki i po omacku sięgnęłam po komórkę. 
Nikt inny, tylko CL. Westchnęłam ociężale, przysuwając smartfon do ucha.
— Słucham?
Dopiero teraz usłyszałam swój głos, i, Boże mój, w życiu nie miałam takiej chrypy! Śpiewałam wiele razy, niejednokrotnie głos po występach się łamał, jednak obecnie była to katstrofą. Przełknęłam ślinę i odchrząknęłam, choć nic to nie dało. Niech to szlag!
— No cześć, skarbie! — zaświergotała, co spowodowało, że miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Chaerin nigdy nie miała kaca, niezależnie od tego ile alkoholu w siebie wlała… a zazwyczaj piła naprawdę dużo. Mogłam jej tego pozazdrościć. — Rozumiem, że dziś powtórka, czyli wybieramy się na clubbing, co? Chociaż… jak usłyszałam twój głos, to nie jestem tego już taka pewna, haha!
— Masz rację — po prostu charczałam, a próbowanie wielu zabiegów nie poprawiało stanu głosu. — Nie dam rady dziś wyjść do klubu.
— Och, wielka szkoda. No nic, powiem ci tylko, że z Jiyongiem już wszystko dobrze, wyjaśnił sobie sprawę z Kiko i znowu jest świetnie. Wczorajsza sytuacja była słaba, ale nic na to nie poradzisz, nikt tego nie zrobił specjalnie. Chociaż w sumie kto wie, ona lubi go denerwować i... — wyłączyłam się, co przyszło mi z łatwością.
Naprawdę nie interesowało mnie, co było z GD i jego dziewczyną. To ostatnie, o co obecnie mogłabym się martwić. Najważniejszym było dla mnie teraz to, by jej o wszystkim opowiedzieć. Wyznać to, że mam dość życia, że się starzeję, że czuję się samotna, że mam ochotę skoczyć z okna. Wszystkiego miałam dość. Chciałam wręcz zwymiotować wszystko to, co leżało mi od dłuższego czasu na sercu. 
Zamiast tego zwyczajnie milczałam, zaś panna Lee rozwodziła się dalej na temat związku-nie-związku G-Dragona i Kiko. Milutko. 
Sięgnęłam pamięcią w dal i dotarło do mnie jedno - nasza przyjaźń głównie na tym bazowała. Ona nawija jak szalona, gdy ja spełniam się w roli biernego słuchacza. Jej monologi najczęściej dotyczyły kwestii, które mało mnie interesowały. Nie spodobało mi się to stwierdzenie, lecz z przykrością musiałam przyznać, że było ono słuszne.
Czy ja byłam poważna? Teraz, po tak długim czasie, nagle otworzyły mi się oczy.  Czy nasza „przyjaźń” była szczera i byłyśmy w stanie wskoczyć za sobą w ogień? Przeniosłam spojrzenie na bransoletkę, która ostatnim razem powstrzymała mnie przed samobójstwem. W tym momencie wydało mi się to zabawne, a nawet żałosne. Coś, co okazało się fałszywą przyjaźnią, powstrzymywało mnie przed odebraniem sobie życia.
A może przesadzam? Po prostu świruję na tyle, że widzę rzeczy, których nie ma? W ostatnim czasie miałam nie po kolei w głowie, więc mogło być to prawdą. Postanowiłam zrobić mały test, który miał mi pokazać, że przyjaciółka nie rozmawia ze mną tylko dlatego, że akurat jestem pod ręką.
— Słuchaj — zaczęłam spokojnie, nie przejmując się tym, że wchodzę jej w słowo. — Każdy wie, że to i tak się rozpadnie. Ale może zmieńmy temat?
— Tak myślisz? Rozstaną się? No nie wiem, bo ostatnio przecież Jiyong mówił, że... —  Matko Boska! Ona serio zamierzała nadal ze mną gadać na temat czyjegoś związku?! Dlaczego miałabym się tym interesować? Nie jestem na ich miejscu. To mnie przecież nie dotyczy, podobnie jak blondynki. Ta jednak fascynowała się każdym aspektem ich życia tak, jakby sama była w ich skórze. Nie byłam w stanie tego pojąć, przez co zrobiło mi się odrobinę przykro. Może gdybym skupiła się na świecie Mizuhary, a nie swoim, to nie chciałabym umrzeć? Na pewno nie pogardziłabym takim obrotem spraw.
Zignorowała moją prośbę o zmianę tematu. Może jej to umknęło? Miałam tak okropny głos, że nie zdziwiłoby mnie to, gdyby mnie nie usłyszała. Okej, teraz ją usprawiedliwiam, a nie powinnam tego robić. Nie jest dobrze. Żadna nowość - od długiego czasu nie jest dobrze, teraz jednak, zaczęło robić się fatalnie.
Bez słowa zakończyłam rozmowę. Jeśli będzie dociekać, powiem, że padła mi bateria; prawdopodobnie nie zwróci na to uwagi, a zadzwoni do Dary i to z nią porozmawia na temat związku znanego piosenkarza i sławnej modelki. Sandara lubi plotki, znajdą wspólny język. Westchnęłam głośno. Co za koszmarny dzień! Zakryłam kołdrą głowę, marząc o tym, by za niedługo cały świat się skończył.
Miałam nadzieję, jednak nie było mi to dane.
Prędko pojawiła się myśl, że warto wyjść z łóżka po następne tabletki, zanim ból głowy wróci, a ja będę umierać przez pozostały czas. Z miną męczennika zwlokłam się z materaca, stając przed szafą. Prędko zwątpiłam widząc jej zawartość.
Mam kaca. Mogę raz w życiu, od kilku lat, nie myśleć o tym jak wyglądam. Mogę skupić się na swoim samopoczuciu. A było one fatalne; naprawdę chcę wrócić do łóżka, a nie przez następne pół godziny zastanawiać się nad tym co ubiorę, Idę tylko do apteki, która, nawiasem mówiąc, znajduje się zaledwie ulicę dalej.
Wyciągnęłam w końcu rurki, szpilki, top oraz kurtkę. Wszystko czarne - jak moje aktualne myśli. Nowością nie było to, że wybierałam strój dwadzieścia minut. Ostatecznie uznałam, że skoro już tyle zrobiłam to umaluję się i uczeszę, a może pójdę jeszcze na kolację. Chciałam wykorzystać to, że w ogóle wyszłam spod kołdry.
W efekcie kupiłam proszki przeciwbólowe, lecz nie miałam siły na to, by iść po kolację. Zamówiłam taksówkę, zmuszając się do przejrzenia skrzynki odbiorczej i portali społecznościowych. 
Żadnych interesujących powiadomień; nudy pognały mnie na portal plotkarski, gdzie wpisałam swoje imię. Kliknęłam najnowszy artykuł, po czym ominąwszy treść, skupiłam się na komentarzach.

„Ona cała jest zrobiona, nawet włosy ma nie swoje, bo ciągle nosi doczepki i farbuje!!!"
„A kto by uwierzył, że ona jest naturalna? Patrząc na jej stare zdjęcia w życiu nie uwierzyłam, że tak się "wyrobiła". Toż to kaszalot był!!! Najbrzydsza!!! Teraz jest ładna, seksowna, ale to zasługa chirurgów!"
„W niej w ogóle jest coś naturalnego?..."

Zaschło mi w gardle. Klakson samochodu wyrwał mnie z letargu; wrzuciłam niedbale telefon do torebki i zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, starając się zachować kamienną twarz. Było to ciężkie.
Miasto wyglądało przepięknie, gdy słońce chowało się za horyzontem. Wyglądałam zza okno pojazdu, starając się skupić na mijającym widoku; ignorowałam wszelkie negatywne myśli piętrzące się jedna na drugiej. Zdecydowanie powinnam przestać czytać komentarze na swój temat.
Z bólem musiałam przyznać, że stało się to moim codziennym rytuałem. Rytuałem, który sprawił, że zdążyłam zauważyć przewagę negatywnych opinii. Nie powinnam się tym przejmować; każda pejoratywna opinia sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej.
Przecież to tylko anonimowi ludzie. Hejterzy. Powinnam wyluzować.
Kolację ostatecznie wzięłam na wynos; głowa ponownie zaczynała boleć, więc jasnym było, że wieczór spędzę w łóżku. Przez kiepski humor, wywołany między innymi komentarzami, nie chciałam pokazywać się publicznie. 
Wychodząc z restauracji z pojemnikiem w dłoniach, zauważyłam Seunghyuna idącego naprzeciwko. Był z mężczyzną, którego twarzy nie kojarzyłam. Przypomniałam sobie nasze spotkanie na urodzinach, co wywołało falę zażenowania. Tamtej nocy przesadziłam z alkoholem. Bałam się jego myśli na mój temat. 
Zacisnęłam wargi, zupełnie nie wiedząc jak powinnam się zachować.
Finalnie chciałam skinąć głową w jego kierunku, a także wbić spojrzenie w ziemię. Już przechodziłam do czynu, gdy zaobserwowałam szeroki uśmiech skierowany w moją stronę; co było dla mnie zaskoczeniem, to właśnie mężczyzna pierwszy się ukłonił. Byłam zaskoczona; minęłam go bez słowa, nadal mając zaciśnięte usta, a także opuszczoną głowę, co, od biedy, można było uznać jako pochylenie się w ramach przywitania.
No niech mnie szlag trafi! Nie wytrzymam sama ze sobą. Czy ja nie mogę się zachowywać normalnie? Czemu nie odpowiedziałam uśmiechem, czemu się tak zachowałam? Cholera jasna!
•._.••´¯``•.¸¸.•` `•.¸¸.•´´¯`••._.•

Seungri kochał takie dni. Uwielbiał prezentować się jak milion dolarów. 
Wracał właśnie z otwarcia swojej nowej akademii. Nadal słyszał dźwięk migawki, w ustach czuł smak whisky. Jego życie, dzięki takim chwilom, było idealne. Radość go wręcz rozrywała.
Normalnie przeczesałby swoją jasną grzywkę, jednak szanował pracę fryzjerki, która spędziła kilka godzin nad układaniem jego włosów. Było już po wszystkim, jednak jego wrodzony nawyk wciąż pozostawał - kochał świętować swoje sukcesy. Nie lubił jednak robić tego sam; myślami krążył wokół ekskluzywnego klubu lub zorganizowania domówki. Wiedział, że wieczorem nie będzie się nudził. Nie było takiej opcji.
Był świadom tego, ile zarobił. Wiedział, że może poddać się szaleństwu. Może pójdzie dziś do klubu, a jutro zorganizuje domówkę, podczas której cała uwaga skupi się tylko na jego osobie - w końcu będzie organizatorem. Zrobi z Jiyongiem kilka selfie, fanki oszaleją, bo nyongtory, a on poczuje się świetnie. Same plusy.
Uwielbiał imprezy.
W głowie już ustalał listę gości. Nie za dużo, ale też nie za mało. Na bank nie pójdzie w ślady Bom. Impreza na dziewięć osób?! Kpina. Gdyby dobiła do co najmniej dwudziestu, przynajmniej jakoś by się to prezentowało. Właśnie przez to czuł się tam nieswojo i postanowił zmyć się czym prędzej, pod pretekstem otwarcia akademii.
Lubił pannę Park, jednak nie mógł zrozumieć dlaczego taka gwiazda, jak ona, nie przepada za tłumem ludzi. Bardzo dbała o swój wygląd, na scenie nie czuła się niepewnie, aczkolwiek gdy chodziło o imprezy, starała się pozostawać na uboczu. Nie umiał tego pojąć niezależnie od tego, ile i jak intensywnie próbował. Może na jego zabawie kobieta się trochę rozluźni? Postanowił, że ją zaprosi. Nic nie tracił.
Niektórzy znajomi wspominali mu, że jego melanże mają złą sławę, ale on uparcie ignorował ich zdanie. Ludzie, którzy tak mówili, byli na tyle sztywni, że nie potrafili się bawić jak on. Spędzali sobotnie wieczory w jakiś ohydnych pubach, przy kuflu taniego piwa smakującego jak mocz. Niestety wiedział jak smakuje alkohol w tych miejscach; kiedyś, uchlany jak świnia, wszedł tam z Jiyongiem. Oboje obiecali sobie, że był to pierwszy i zdecydowanie ostatni raz.
Zamiast wspominać stare czasy, postanowił działać. Jutro, około pięćdziesięciu ludzi miało zebrać się w jego mieszkaniu i upodlić. Pozostały mu tylko zaproszenia. Na początek wybrał numer Bom i, o dziwo, usłyszał sygnał, co doprowadziło do szerokiego uśmiechu. W głowie już miał plan, w jaki sposób polepszyć jakość życia kobiety.
— Słuchaj, noona — zaczął bez przywitania, niegrzecznie, ale bardzo w jego stylu. Bomi zdziwiłaby się gdyby zrobił inaczej. — Robię imprezę, bo otwarcie wypadło rewelacyjnie! Muszę świętować, i to najlepiej od razu! Jesteś na liście gości i mam nadzieję, że przyjdziesz. Tym bardziej, że i tak mieliśmy się spotkać, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Co ty na to? Nie, żebym przyjmował odmowę, ale... 
Rudowłosa westchnęła ciężko. Picie alkoholu ze znajomymi Ri nie brzmiało dobrze. Działy się wtedy różne rzeczy, które nie trafiały w jej klimat. Dziewczyna naprawdę nie chciała wylądować w wannie z butelką wina w lewej dłoni, a skrętem w drugiej. Z głośników pewnie leciałby rap, a masa zaćpanych typków krzyczałaby wniebogłosy. To nie brzmiało dobrze…
— Nie, Vi, słuchaj, nie dam rady.
— Do jasnej cholery, noona, nie wkurwiaj mnie, chodź, kochamy się.
Usłyszał jej śmiech. Wiedział, że ją namówił; nie było trudno. Wystarczyło jej przypomnieć, że się lubią, więc spotkanie będzie miłe, a ona wyraziła zgodę. Prościzna.
— Dobra, przyjdę. Tylko mi powiedz kiedy.
— Jutro! — krzyknął, uradowany.
— Co Ty mówisz, jakie jutro?! Za szybko! W co ja się ubiorę, jakie wezmę buty?!
Seungri roześmiał się głośno. To było takie typowe. Zdziwił się gdyby ona, księżniczka, nie zaczęła panikować z powodu swojego wyglądu.
— Ja ciebie też, pa! — nie czekając na odpowiedź, rozłączył się. Wiedział, że dziewczyna się pojawi.
Miał do obdzwonienia jeszcze jakieś pięćdziesiąt osób. Minimalnie tyle.

•._.••´¯``•.¸¸.•` `•.¸¸.•´´¯`••._.•

Wiecie, w którym momencie pomyślałam, że naprawdę nienawidzę swojego życia? Kiedy Seungri, podekscytowany, jakby właśnie zaliczył Miss Świata, zadzwonił do mnie z wieścią, że zaprasza mnie na imprezę, która odbędzie się jutro. Może byłoby to całkiem normalne, gdyby nie fakt, że była już dziewiąta wieczór. I wszystko byłoby w porządku, gdybym nie znajdowała się właśnie w łóżku. Chciałam w tym momencie tylko tego, by tabletki zaczęły działać.
Czułam się wręcz zmuszona do zwleczenia się z łóżka; uruchomiłam laptop, mając zamiar znaleźć jedną z najlepszych sukienek, jakie kiedykolwiek widziałam. Automatycznie rozpromieniłam się, dochodząc do wniosku, że za małą, dodatkową opłatą, sukienka dotrze do mnie najpóźniej jutro popołudniem. Chyba, że zamarzy mi się jakaś fikuśna z Francji, jednak to oczywiste, że nie dostanę jej w jeden dzień, niezależnie od tego ile zapłacę.
Spędziłam pół nocy ze szklanką wody i laptopem na kolanach, co chwilę się krzywiąc i powstrzymując od płaczu. Nie znalazłam niczego, co mogłoby mi się spodobać. Wszystko było okropne… ani jedna nie była nawet przeciętna!
Miałam ochotę zadzwonić do chłopaka i poinformować go, że jednak nie przyjdę. Nawet jeśli znalazłabym sukienkę, to co z butami? Kolejne pół nocy poświęcić na ich szukanie? A sen? Nie mogę pojawić się z workami pod oczami i niewyspana! Miałam już dość, pomimo, że wszystko miało odbyć się dopiero za kilkanaście godzin.
Zaczęłam mieć ochotę skrzywdzić samą siebie za to, że aż tak przywiązuję wagę do swojego wyglądu. Gdybym tylko potrafiła iść tam w zwyczajnych spodniach i jakiekolwiek bluzce, moje życie byłoby lepsze, a ja mogłabym iść spać, zamiast siedzieć w nocy, wciąż z łupiącą głową. 
Żałowałam, że nie mam charakteru CL. Ona zawsze wyglądała dobrze, niezależnie od tego, co na siebie założyła. Nigdy nie przejmowała się tym, jak wygląda; zawsze bawiła się wybornie. 
A ja? Musiałam komplikować sobie życie tym, jak cholernie dbam o wygląd.
Ociężale westchnęłam. 

1 komentarz:

  1. Co z tego, że dopiero wróciłam z imprezy rodzinnej, a jutro mam egz z angielskiego, jestem tu i cieszę się, że tu jestem, bo każdy rozdział mnie przekonuje, że trafiłaś z tym opo idealnie w mój gust.
    Może powiem trochę o bohaterach:
    Na pierwszy ogień oczywiście Bom:D
    Pokochałam ją już od prologu, bo jak wspominałam u siebie, lubię takich "trudnych"bohaterów, którzy mają problemy, lubię wyobrażać sobie, co czują i starać się zrozumieć ich myślenie. Mam wrażenie, że Bom przede wszystkim jest samotna i ma niskie poczucie swojej wartości, stara się dobrze wyglądać, by jakoś podnieść sobie samoocenę, zmusza się do imprezowania, licząc że to pomoże jej znaleźć jakiś sens w życiu... Jednocześnie nikt nie wie o jej depresji, bo ona skutecznie to ukrywa. Myślę, że często tak jest w życiu... Ale mam nadzieję, że ktoś dostrzeże ciche cierpienie Bom i pomoże jej.
    Chciałabym, by był to Seunghyun :D Gest z marynarką w poprzedniej części bardzo mi się podobał. Tylko czy był jedynie koleżeńską przysługą, czy czymś więcej? TOPa trudno rozgryźć i w rzeczywistości i w tym opo:)
    Nie przepadam w realu za Kiko, więc i tu nie zapałałam sympatią do tej osoby... Może to jeszcze się zmieni, zobaczymy. Za to widać, że Ji bardzo ją kocha...
    Seungri - wieczny imprezowicz :D jestem ciekawa, co wydarzy się na domówce u niego. Ogólnie mam wrażenie, że jest on skrajnym przeciwieństwem Bom.
    CL - dużo gada, dużo pije i dobrze wygląda, wszystko się zgadza:D
    Do Dary jakoś też nie poczułam sympatii... Za to polubiłam Minzy, cicha i skromna:)
    Niezbyt wiem, co mogę powiedzieć o Tae i Daesungu, bo niewiele o nich póki co było.
    Pewnie jeszcze dziś doczytam 3 rozdział i się wypowiem^^
    Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy