logo

27 cze 2016

Rozdział 1

Z czasem było już tylko gorzej, jednak kto mógł wtedy o tym wiedzieć? Nie zdawałam sobie z tego sprawy, a za pomocą nałożonej maski, moi znajomi również.
Na skromnej imprezie urodzinowej wyglądałam jak milion dolarów i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Nie było tu wiele osób - zaledwie moi najlepsi przyjaciele, którym ufałam. Nie przepadałam za spotkaniami z setkami osób, które były mi obce. Uczucie dyskomfortu towarzyszyło mi w takich chwilach na każdym kroku. Byłam już do tego przyzwyczajona, to fakt, ale wolałam wybrać coś, co pasowałoby głównie mnie - mniej zatłoczone miejsce. Przecież miał to być mój dzień. Musiałam czuć się w porządku.
Miejsce spotkania, które wybrałam - klub, był moim ulubionym. Miał trzy piętra, a na każdej z sal leciał zupełnie inny gatunek muzyczny. R&B, techno, pop, rap, dance i wiele innych. Zadbałam o każdy szczegół; kilka miesięcy temu zarezerwowałam jedno z najmniejszych pomieszczeń. Wybór pod względem wielkości był zrozumiały - zazwyczaj puszczano tu rap, do którego nie za bardzo dało się tańczyć. Rekompensował to spory bar i wygodne boksy. Parkiet i scena również trafiły w moje gusta - to właśnie tam, jeśli ktoś by chciał, mógłby poruszać się w rytm muzyki. Oczywiście pod warunkiem, że nikt akurat nie występował.
CL podeszła do mnie z uśmiechem, tak słodkim i szczerym, który mógłby roztopić lodowiec na Antarktydzie. Jasne włosy miała spięte w wysoki kucyk. Założyła luźny biały t-shirt, czerwone obcisłe szorty oraz tego samego koloru buty na koturnie. Jej makijaż był niemalże tak intensywny jak mój. Pod tym względem byłyśmy podobne; nie potrafiłabym nigdy wyjść z domu bez eyelinera i sztucznych rzęs.
Cieszyłam się, że prezenty zostały już rozdane na samym początku spotkania, a ona podchodzi do mnie tylko po to, by porozmawiać. Jej uśmiech dodawał mi otuchy i prawie zapomniałam o moim wieku. Trzydzieści dwa lata. Boże... Przełknęłam ślinę.
– Wyglądasz oszałamiająco!
Natychmiast narzuciłam ręce na jej szyję i pocałowałam policzek. Zignorowałam posmak podkładu na wargach.
–  Skarbie, spójrz na siebie. Gdybym wyglądała w spodenkach i t-shircie tak jak Ty, to nigdy w życiu bym nie ubrała sukienki!
Po części prawda, po części nie. Chciałabym prezentować się w luźnym stroju podobnie fantastycznie jak ona. Mimo wszystko byłam przekonana, że nie zrezygnowałabym z sukienek. Były w moim stylu, a przy okazji bardzo je lubiłam. Nie musiała jednak o tym wiedzieć.
– Jak się bawisz?
– Dobrze – odpowiedziałam szczerze, ale widocznie zapomniałam się uśmiechnąć, bo Chaerin zmrużyła oczy i zacisnęła wargi. – No co?!
– Ech… Eonnie, ja już dobrze wiem co Ci poprawi humor.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę baru. Zauważyłam, że na taboretach siedzieli Choi, Dara oraz Jiyong. Przez myśl mi przeszło: gdzie jest reszta? Prawdą było, że nie każdy musiał od razu rzucać się na alkohol. Nie wszyscy pili tyle co oni.
– Jak się bawisz? – zapytała Sandara, przez co na mojej twarzy pojawił się przymilny uśmiech. Przy niej nigdy nie okazywało się słabości lub złego humoru. Nigdy. Chyba, że ktoś lubił być sponiewierany.
Miała ładniutką twarz, która nie pasowała do jej ostrego charakteru. Była stanowcza. Prawdziwa dama, której pod żadnym pozorem lepiej nie pytać o radę. Raz popełniłam ten błąd, niestety. Wysłuchałam co miała mi do powiedzenia, po czym zrobiłam zupełnie inaczej. To naturalny bieg rzeczy - chciałam zrobić tak, by odpowiadało przede wszystkim mnie. Niemniej Sandara była wściekła, a przez średnio dwa tygodnie słyszałam tylko, że zrobiłam źle, będę tego żałować i gdybym posłuchała jej, byłoby lepiej.
Ostatecznie nie wyszło mi to na dobre, ale nigdy nie przyznałam jej racji. Wtedy napuszyłaby się jeszcze bardziej. Tego przede wszystkim nie chciałam - byłam już wystarczająco przygnębiona.
– Świetnie, dziękuję!
Wiedziałam o tym, że nie musiałam okazywać wdzięczności - dziewczyna jednak bardziej niż cokolwiek innego potrafiła sprawić, by ludzie mieli do niej respekt, nawet jeśli byłam od niej starsza. Mimo tego, co ukazywało się na zewnątrz, w środku nie byłam przekonana do tego, czy darzę ją jakimkolwiek szacunkiem. Nie zrozumcie mnie źle: jej mocny charakter był dla mnie przesadą. Podobnie jak robienie wszystkiego tylko według jej zasad.
Byłam po prostu grzeczna.
– Świetnie? – GD uniósł kąciki warg wysoko i roześmiał się kpiąco, w międzyczasie wciskając mi w dłoń kieliszek szampana. – Świetnie dopiero będziesz się bawić!
Nie wątpiłam w to. Z uśmiechem pociągnęłam łyk; nie chciałam się upijać do nieprzytomności. Tylko trochę, minimalnie, by przestać myśleć o ataku w nocy. Powinnam wyrzucić to z pamięci, a alkohol może mi w tym pomóc. Przechyliłam szkło wlewając w siebie cały płyn, odstawiając prędko puste naczynie na blat. Kwon zaczął gromko klaskać, odpowiadając na moje spojrzenie szerokim uśmiechem. Poszłam w jego ślady- choć zdecydowanie nie miałam na to ochoty.
Seunghyun odwrócił się na pięcie.
– To, co myślę? – zapytałam, łapiąc go za ramię. Skinął głową, zerkając na mnie przelotnie. – Mogę iść z tobą?
Zgodził się, jednak na jego twarzy nie pojawił się uśmiech... najmniejszy grymas również nie. To był cały on. Po którymś razie przestało mi to już przeszkadzać. Skierowaliśmy się na dach; to miejsce zdobyło moje serce również ze względu na tę dogodność. Mogłam tu palić, a nikt tego nie widział. Czy nie było to idealne?
No cóż, nie do końca mogłam nazwać to dachem. Nie zrozumcie mnie źle: był to dach, ale z parkingiem.
Wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów, kątem oka widząc, że T.O.P się we mnie wpatruje. Poczułam, jak w policzki uderza mnie gorąco; zrobiły się różowe.
– Odwróć się, proszę – powiedziałam nerwowo. Mężczyzna nie zamierzał się przeciwstawiać; widziałam jak wyciąga papierosa i mocno się nim zaciąga. Poszłam w jego ślady. Nerwowo co jakiś czas spoglądałam na niego, by upewnić się, że nie obserwuje mnie chociażby kątem oka; wpatrywałam się w potylicę, przy okazji badając sylwetkę. Miałam coś ciekawszego do roboty?
Wysoki. Długie nogi. Długie palce. Szerokie barki.
Przymrużyłam oczy; po krótkim namyśle doszłam do wniosku, że w tym garniturze prezentuje się lepiej niż zazwyczaj. Armani? Nie zdziwiłabym się - było go na to stać.
Spojrzenie powędrowało tym razem na złoty zegarek na nadgarstku; zaciągnęłam się po raz ostatni, po czym niedbale upuściłam papierosa i przydeptałam czarnym czółenkiem.
– Już – poinformowałam. Odwrócił się do mnie przodem, zakrywając twarz za chmurą dymu. Co to było za uczucie? Nerwowo przełknęłam ślinę, zaczynając mieć dziwne myśli. Wina alkoholu? Była to tylko jedna lampka, więc może nie tak dużo, ale zdecydowanie zbyt szybko. Tak, to na pewno wina alkoholu. Mogłam tego nie robić…
– Błyskawicznie wypaliłaś – zagadnął.
Uniosłam wzrok pozostając na jego twarzy; dotychczas wpatrywałam się w czubki swoich butów. Uśmiechał się.
– Kwestia wprawy – skinął głową na znak, że rozumie.
Był marzec. Temperatura powinna zwiększać się z dnia na dzień, jednak było naprawdę zimno. Zwłaszcza na dachu. Nie przejmując się tym wcześniej wybrałam najkrótszą sukienkę, jaką mogłam znaleźć. Niech mnie szlag. Jego też, mógłby się pospieszyć.
Ledwo co o tym pomyślałam, a Choi wymamrotał: „czekaj“. Do połowy spalonego już papierosa wsunął między wargi i ściągnął marynarkę, zarzucając mi ją na ramiona. Uśmiechnęłam się słodko i dygnęłam, dziękując.
– Proszę, noona.
Zachowanie pokerowej twarzy w tym momencie było naprawdę ciężkie. Jak to możliwe, że zapomniałam o tak oczywistej sprawie? Jestem od niego starsza. Oczywiście, kurwa, że jestem! Obecnie jestem starsza chyba od każdego.
Wdech, wydech. Tylko spokój może nas ocalić.
Stałam, wpatrując się w jego twarz bez słowa. Nie musiałam długo czekać, lada moment zgasił papierosa. W milczeniu zeszliśmy do reszty.
Ledwo co przekroczyłam próg dopadł mnie Seungri. Białowłosy widocznie musiał mnie szukać. A raczej czekać aż skończę - znajomi na pewno poinformowali go gdzie jestem.
– Noona! – zareagowałam uśmiechem, który po kolejnych słowach miał zniknąć z twarzy i zostawić za sobą czarne chmury.
– Muszę już iść.
Lubiłam go, choć nie łączyły nas wyjątkowo bliskie relacje. Ri był naprawdę świetnym człowiekiem. Łączyło się to jednak z tym, że nie miał wiele wolnego czasu - ciągle był zapracowany. W momencie, gdy wytłumaczył, że jutro otwiera akademię i nie jest w stanie dłużej zostać, skinęłam na znak zrozumienia głową. Nie mogłam z tym walczyć, nawet nie próbowałam. Musiał być jutro wyspany i pełny życia, a moja impreza urodzinowa by mu w tym nie pomogła. Oboje o tym wiedzieliśmy. Był wdzięczny za to, że go nie zatrzymywałam. Skłonił się, podobnie jak ja. W jednej chwili pomyślałam, że już za nim tęsknię; uśmiech prędko zaniknął, zaś Victory, widząc to, zaśmiał się i mocno mnie przytulił.
– Noona! Nie smuć się, to twoje święto! Obiecuję, że jak tylko znajdę czas to cię odwiedzę i sobie to odbijemy. Obiecuję!
Och, słodki jak miód. Od razu się rozpromieniłam.
Chłopak był ode mnie młodszy o sześć lat, przez co traktowałam go jak młodszego brata. Dodatkowo był typem, który nawet gdy się nie starał i nie chciał, wciąż pozostawał przeuroczym.
Zostało nas ośmiu. Jak już wspominałam, zawsze wolałam małą grupę osób, które za sobą przepadały, niż za hucznymi imprezami z obcymi.
Spojrzałam na czerwonowłosego mężczyznę, który właśnie wlewał w siebie kolejną porcję szampana. Zachichotałam. Ten typ tak miał.
Ji z Darą nadal siedzieli przy barze, teraz również z Tae, który odkąd pamiętałam, zawsze preferował piwo. Reszta osób siedziała w boksie - to właśnie do nich poniosły mnie nogi.
Również ze względu na wielkość narożników wybrałam ten klub. Były tutaj tylko trzy loże, jednak bez problemu każda z nich mogła pomieścić po dziesięć osób. Wizualnie również mi się podobały - były zaokrąglone, a nie tak jak większość, w kształcie litery L.
Usiadłam przy CL i omotałam każdego z osobna spojrzeniem.
Naprzeciwko mnie siedział Daesung, jak zawsze z uśmiechem. Zrobiło mi się cieplej na sercu, kochany człowiek. Obok niego znajdowała się Minzy - nie wyglądała na szczęśliwą, ale byłam pewna, że kilka kolejek wina i będzie zadowolona. T.O.P dorwał butelkę piwa i pociągnął z niego spory łyk. Było nas zaledwie pięciu, dzięki czemu każdy miał obok siebie wystarczającą przestrzeń. Szczęście z tego powodu było, niestety, chwilowe. Lada moment ktoś władował się na kolana.
– Wybaczcie, ja z dzieckiem!– zachichotał Youngbae, unosząc piwo. Przesiadł się na uda Chaerin, później na nogi Tabiego, po czym w końcu usiadł normalnie, na miejscu pomiędzy Seunghyunem, a Minzy. To samo zrobił Ji, wciskając się na miejsce obok Taeyanga i Tempo. Sandara, co nie było zaskoczeniem, miała zbyt wiele wdzięku, by tak po każdym skakać, więc zajęła miejsce na samym brzegu, tuż przy moim ramieniu.
Byłam teraz naprawdę szczęśliwa. Każdy miał dobry humor (oprócz Minzy, ale to kwestia czasu) przez co sama zaczęłam czuć się lepiej. Czułam się odpowiednio: wśród swoich. Myśl, że nieważne co zrobię, a będą mi dotrzymywać kroku była tylko przeczuciem - a jak dobrze wiecie, przeczucia bywają złudne.
Obsługa zauważyła, że trójka spod baru przeniosła się do nas; przynieśli cztery butelki piwa, wino, szampan i osiem kieliszków. Wiedziałam dobrze, że później w ruch pójdzie wódka; wstałam i zaczęłam każdemu polewać. Szampan szampanem, ale ja potrzebowałam czegoś mocniejszego.
– Nie przyjmuję odmowy – zaśmiałam się, widząc jak Minzy zaczyna nerwowo machać ręką. Ona zdecydowanie najbardziej potrzebowała alkoholu, a mimo to wstydziła się przez to, że była z nas wszystkich najmłodsza.
Minęło zaledwie kilka minut, a butelka stała pusta. Nim zdołałam zauważyć, Sol lał już czerwone wino, które również prędko zostało opróżnione. Puste butelki zaczęły się piętrzyć, zaś ja odczuwałam tego skutki - zaczęło kręcić mi się w głowie. Starałam się głęboko oddychać, choć nie byłam przekonana, że to pomoże. Zdecydowanie za szybkie tempo.
Teraz wydaje mi się to absurdalne, jednak wtedy najbardziej martwiłam się, by nie zwymiotować na pożyczoną marynarkę. To byłby okropny wstyd; bałabym się kiedykolwiek spojrzeć w oczy jej właścicielowi.
Zamartwianie się błahymi rzeczami było u mnie na porządku dziennym. Łamiąc obcas i skręcając kostkę byłabym w stanie rozpaczać bardziej nad butami niż nogą; gdybym jechała czyimś samochodem i miała wypadek najprawdopodobniej przejmowałabym się bardziej stanem samochodu niż zdrowiem. Nie mogłam nic poradzić na tę część mojego usposobienia…
…co nie zmieniało faktu, że wymioty z powodu alkoholu dla kobiet są hańbą. Takich rzeczy się nie robi. Nie robi!
Organizm się uspokoił. Może była to zasługa moich myśli? Rozchyliłam dotychczas zamknięte powieki, od razu zauważając, że Taeyang, Jiyong, Seunghyun i CL zajęli się piwami. Z drugiej strony stołu kelnerki zaczęły sprzątać opróżnione szkła; wiedziałam na co przyszła teraz pora - będą drinki oraz szoty. Nie dam rady, muszę wyjść zapalić. Palenie w tym stanie pogorszy mój stan, ale z drugiej strony, alkohol również go nie polepszy.
Szturchnęłam Chaerin, przerywając jej rozmowę z Sol. Miałam to gdzieś - jak wiele rzeczy teraz, jednak moje upojenie mogło spokojnie być ku temu wytłumaczeniem.
– Co?
Dziewczyna nie była ode mnie trzeźwiejsza. Rozmazany makijaż, usta wilgotne od alkoholu... sama już od jakiegoś czasu nie przeglądałam się w lusterku. Wyglądałam tak jak ona? Och, nie…
– Chodź na dach.
Podniosłyśmy się.
Dara również wstała, chcąc nas przepuścić. Szybko się jej skłoniłam; nerwowym ruchem sięgnęłam do torebki po lusterko. Przejrzałam się i drżącymi palcami wytarłam ciemne smugi pod oczami. Tylko nie to! Dobrze, że w klubie nie ma zbyt jasnego światła. Wygląd był naprawdę dla mnie ważny. Nosiłam najkrótsze spódniczki, najwyższe szpilki i nakładałam sporą ilość makijażu. To mówiło samo za siebie. Szybko schowałam lusterko.
Chwała Bogu za windę. Gdybym miała iść po schodach i przeglądać się w lusterku, to pewnie bym tego już nie przeżyła. Sprawdzenie swojego odbicia było moim priorytetem. Zależało mi na tym bardziej niż na papierosie.
Usiadłyśmy obok siebie na zimnym betonie, odpalając. Dziewczyna od razu się odezwała; całe szczęście, że nie milczała. Lubiłam, gdy do mnie mówiła.
– Masz marynarkę oppy! – zachichotała, wbijając łokieć w mój bok. Pisnęłam głośno.
– Wyszliśmy razem na dach i było mi zimno. Znasz go, to normalne, że się tak zachował.
Nadal się śmiała. Była pijana, ale wydawało mi się, że nie tylko przez alkohol była taka wesoła. O Boże, czy ona...
– Chaerin, czy ty coś z Tae?
Wytrzeszczyła na mnie oczy, wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem. Byłam skonsternowana. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że facet był w związku.
– Przecież nie z tego powodu się śmieję! Chodzi o to, że oppa cię lubi. Wiesz o tym, prawda?
– Też go lubię.
Zmarszczyła brwi i zaciągnęła się papierosem. Przez chwilę panowała cisza; nie rozumiałam jej reakcji. Czemu tak nagle spochmurniała? Powiedziałam coś nie tak? Przecież to prawda, lubię Seunghyuna, więc w czym tkwił problem?
– Eonni – zaczęła, zaś ton jej głosu sprawił, że lekko się spięłam. – Ale mi chodzi o to drugie znaczenie.
– Jakie drugie znaczenie?
Po czasie wiem, że alkohol całkowicie pozbawił mnie tego dnia mózgu, ale naprawdę nie potrafiłam w tamtym momencie połączyć wątków.
– Podobasz mu się!
Pokręciłam przecząco głową.
– Nie jestem w jego typie. Potrzebuje kobiety, która do niego pasuje, ma dobre maniery i będzie prowadzić go na jak najlepszą drogę. To przecież nie jestem ja – dziewczyna zaśmiała się, a następnie uderzyła mnie w nagie udo. Cholera, bolało! Za co?!
– Zdecydowanie! Ty jesteś bardziej niegrzeczną dziewczynką.
– W szczególności po alkoholu – ze śmiechem przybiłyśmy sobie piątki. Temat się urwał.
Kilka minut później pokazałam, że nie jestem w typie Tempo. Wraz z Tae weszliśmy na scenę i zaczęliśmy tańczyć. Kręciłam biodrami, a po alkoholu było zabawnie łatwo. Zniżałam się, po czym podskakiwałam, a następnie znowu zaczęłam kołysać ciałem.


Turn it up girl, you jump up the party. Drop it low on the floor, rock your body in this club, girl, what’s up, girl let’s get naughty, back it up, this low put it on me.


Byłam w stanie przegrać moją ulubioną torebkę od Prady zakładając się o to, że było mi widać pośladki. Niejednokrotnie. Zdecydowanie nosiłam zbyt krótkie spódniczki i sukienki. Nie potrafiłam się powstrzymać, tym bardziej, że alkohol uderzył mi do głowy, a muzyka dodatkowo pobudziła.
Obok mnie tańczyła CL, która nagle ściągnęła bluzę i rzuciła za parkiet. Wow! A myślałam, że to ja jestem zbyt pijana!
Blondynka miała na sobie zwyczajny czarny stanik, choć nie uważała go za bieliznę, bo jakby nigdy nic tańczyła obok Youngbae. Na jej miejscu najpewniej spaliłabym się ze wstydu. Moment, co ja mówię! Jej widać piersi, a mi tyłek. W zasadzie jesteśmy na tym samym miejscu. Nikt tu nie był lepszy czy gorszy.
Zaschło mi w gardle, przez co niezadowolona musiałam przestać tańczyć i podejść do boksu; do wyboru miałam wiele. Wódka, szoty, drinki, piwo, sok. Z ulgą nalałam sobie tego ostatniego, po czym wychyliłam całą szklankę. Obecnie nie potrzeba mi alkoholu. Z czasem pewnie zmienię swoje zdanie.
Chaerin również skończyła się gibać, wciąż będąc bez bluzki. Spojrzałam w stronę parkietu. Sol nadal idealnie poruszał się w rytm muzyki, a obok niego Jiyong pił piwo, jednocześnie wymachując wolną ręką. Roześmiałam się, dochodząc do wniosku, że podczas picia inaczej tańczyć się nie da.
CL zamierzała zacząć coś mówić, jednak przerwało jej zbliżenie się Dary z Minzy. Czarnowłosa kobieta standardowo wpatrywała się w nas zimnym wzrokiem. Nie pamiętałam by kiedykolwiek było inaczej. Niebieskowłosa natomiast trzymała się jej boku ze spuszczoną głową. Mina Gong Minji nie wskazywała na nic dobrego. Zmrużyłam oczy.
– Niestety jedziemy już do domu. Cudowna impreza, eonni. Naprawdę świetnie się bawiłyśmy. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
Wsadź sobie w dupę to „eonni”! – była to pierwsza myśl. Zignorowałam życzenia i przemiły ton jej głosu; byłam zdenerwowana z powodu tej wstawki. Po cholerę to zrobiła?! Uspokoiłam się niemalże od razu po przyjrzeniu się Minzy. Zrozumiałam już dlaczego nie była uśmiechnięta- dziewczyna chciała zostać. Sandara musiała jednak przekonać ją do swojego autorytetu, a dziewczyna się poddała.
 – Minzy, nie chciałabyś zostać? Mamy dużo alkoholu, a muzyka ciągle gra! – mruknęłam, po czym narzuciłam jej ręce na szyję. Wiedziałam, że najpewniej nie uda mi się jej przekonać, jednak wolałam spróbować niż poddać się bez walki. To były moje urodziny. Moja impreza. Rządziłam tutaj!
– Ale... jutro mamy ciężki trening – nareszcie na mnie spojrzała! Wyglądała jak słodki, mały szczeniaczek.
– Kto ci tak powiedział?
– Eonni – szepnęła, po czym wskazała dłonią na czarnowłosą kobietę, która lekko zacisnęła wargi. Cudem nie wywróciłam oczami.
Ku mojemu szczęściu CL postanowiła mi pomóc. W końcu była liderem i to ona (wraz z Papą YG) ustalała kiedy jest trening, a kiedy nie. Sandara nie miała tutaj nic do gadania.
– Nie będzie treningu jutro w ogóle, więc możesz zostać i bawić się do samego rana! Powinnaś się do nas dołączyć! – mimo to niebieskowłosa nie była do końca przekonana. Trzymałam ją w uścisku, choć ta rozglądała się dookoła, aż utkwiła wzrok w Darze. Czarnowłosa z ciężkim westchnięciem zdobyła się w końcu na uśmiech.
– Dobra. Pojedziemy sami z Dae.
Dziwny uścisk w żołądku. Z Dae? Dlaczego?
Dobra, to było głupie pytanie. D–Lite i tak długo wytrzymał. Nie przepadał za klubami, więc sam fakt, że się tutaj pojawił był dla mnie miłym zaskoczeniem. Co nie zmieniało faktu, że jego uśmiech zawsze mnie pocieszał, a bałam się, że w pewnym momencie poczuję się gorzej. Na szczęście jest jeszcze Chaerin, choć na mojej twarzy i tak przemknął grymas smutku.
Daesung, który być może wyczuł, że rozmawiamy o nim, nagle się zbliżył. Miał już na sobie kurtkę. Wyminął się z Sandarą, która skierowała się do szatni odebrać swój płaszcz. Rzuciłam mu się w ramiona. Byłam pijana, a na dodatek już teraz odczuwałam smutek - nie będzie go tutaj. Roześmiał się i objął mnie w talii.
– Już za tobą tęsknię, Dae! – starałam się powiedzieć to najbardziej wyraźnie jak się tylko da. Alkohol z każdą mijającą minutą działał coraz intensywniej, przez co musiałam włożyć w to wiele energii.
– Ja za tobą bardziej, noona!
No po prostu go uwielbiam!
Pożegnaliśmy się, a D-Lite skierował się ku wyjściu. Nim zdążyłam przestać się uśmiechać, CL przytuliła mnie od tyłu i zaczęła bujać na boki. Po raz kolejny tego wieczoru wybuchłam radosnym śmiechem.
– Boże, Chaerin!
– Kocham cię, kocham!
Trzymała w dłoni piwo. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, siedziała już w boksie obok T.O.Pa i uderzyła jego butelką o swoją. Była naprawdę szybka. Za to ja jakaś… opóźniona. Porozumiewawczo spojrzałam na Minzy - obie skierowałyśmy się w stronę parkietu. Chłopcy tańczyli na scenie, a my przed nią. W jednym momencie GD sięgnął po telefon i zeskoczył ze sceny, kierując się do wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem, słysząc nagle za uchem głos Tae.
– Noona, pij za swoje zdrowie! – w dłonie została mi wciśnięta butelka wina. Był praktycznie zalany w trupa, ale nic dziwnego, skoro opróżnił sam już taką część butelki. Nie mogłam jednak mu odmówić, więc zrobiłam to, o co mnie prosił. – Jeszcze raz, bo nie widziałem! – wiedziałam dobrze, że wszystko widział, ale mimo to... Dobra, raz kozie śmierć. Bardziej pijana już chyba nie będę, nie?
Ponownie przystawiłam szyjkę do ust, tym razem pijąc więcej. Tak sporo, że prawie się zadławiłam. Natychmiast zaczęłam kaszleć, jednak z pomocą przyszła mi Minzy, która poklepała mnie solidnie po plecach.
– No, teraz mi pasuje! – zaczął ponownie tańczyć. Chciałam pójść w jego ślady, jednak zrobiło mi się zbyt gorąco. Nie wiedziałam czy to przez alkohol, ale musiałam zrobić jedno: ściągnąć marynarkę. Zbliżyłam się w miarę prostym krokiem do stolika, a zdejmując marynarkę, ułożyłam ją obok mężczyzny na siedzeniu.
– Oddajesz? – zapytał Choi. Uniosłam na niego wzrok i dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem  naprawdę maksymalnie pijana. Całkowicie rozmazywał mi się obraz. Pokręciłam głową tak mocno, że zobaczyłam swoje rude kosmyki przed oczami.
– Nie, tylko na chwilę odstawiam. Zbyt gorąco. – ponownie wróciłam na parkiet, w międzyczasie łapiąc butelkę piwa ze stołu. Lada moment wrócił Jiyong; uśmiechnięty, z błyszczącymi oczami, jednak ewidentnie nie była to wina alkoholu. Telefon, który dostał, wprawił go w tak dobry humor. Podszedł do mnie, wyjął mi piwo z ręki opróżniając ją o łyk i oddał, wyszczerzając się najmocniej jak potrafił. Widać było, że czekał, aż go zapytam o powód dobrego samopoczucia.
– Co się dzieje?
– Noona, muszę się szybciej wyrwać.
Słucham, kurwa?! I to go wprawia w takie szczęście?! Musiał widzieć moją minę, bo szybko zaczął machać dłońmi i się tłumaczyć.
– Rany, noona, nie o to chodzi! Impreza jest świetna, a alkohol jest dobry, ale dzwonił do mnie Kiko. Jest w Korei! I to w Seulu!
– Aaaa! – teraz wszystko było jasne! Skoro Mizuhara jest w mieście to Ji dzisiaj swoimi ustami nie będzie dotykał tylko butelek. Wszyscy chcieliśmy jego szczęścia.
– To leć, na co czekasz?!
– O nie, nie! Nie tańczyłem z tobą jeszcze, a trzeba zatańczyć z urodzinową! Każdy musi!
– Ji, nie ma ani takiego zapisu ani... – jego mina sprawiła, że prędko się zamknęłam, a za moment także i zaśmiałam. Szybko porwał mnie w ramiona. Nadal trzymałam butelkę piwa, więc przy pierwszym obrocie wyrwał mi ją z dłoni, opóźnił do końca i odstawił do kąta. Jedna piosenka była nasza; na jej koniec otrzymałam słodkiego całusa w policzek, a Kwon uciekł do wyjścia niemal w podskokach. W połowie drogi odwrócił się w moją stronę i ukłonił, a chwilę po tym zniknął całkowicie z pola widzenia. Mój śmiech był już pijacki. Kiedy Jiyong się upije, włącza się mu amerykański styl życia, co zawsze doprowadzało mnie do śmiechu.
Zostałam tylko ja, CL, TOP, Tae i Minzy. Malutko. Pierwszy raz od rozpoczęcia zwróciłam uwagę na godzinę. Była druga w nocy, a impreza zaczęła się o dwudziestej. Niesamowite, że minęło już sześć godzin! Nic dziwnego, że połowa ludzi już wróciła do domu. Sama powoli traciłam siłę, jednak wiedziałam, że muszę zostać do ostatniego gościa. Nawet jeśli Gong Minji i Sol chcieliby tańczyć do siódmej nad ranem, Chaerin pić aż do zgonu albo gdyby Choi uznał, że  wróci dopiero wtedy, kiedy skończą się piwa. A biorąc pod uwagę, że nie ustaliłam żadnego zakresu ceny za alkohol to mogłoby to trwać bardzo długo... nawet do czasu aż środki na koncie znalazłyby się na minusie.
Opuściłam parkiet i znalazłam się na siedzeniu w boksie; blondynka siedziała z Seunghyunem na środku sofy, zaś ja zajęłam miejsce na skrawku po lewej stronie. Choć nie było mi zimno, narzuciłam na ramiona marynarkę. Nie czułam się komfortowo, gdy tu leżała. Czułam się za nią w pewien sposób odpowiedzialna.
Moim obiektem zainteresowania stał się kolorowy drink. Nie śpieszyłam się z jego piciem. Tae tańczył z Minzy, a CL rozmawiała z Choiem. Głowa podpowiadała mi, że zaczynam odczuwać samotność - postanowiłam jednak to zignorować. Miałam alkohol, a impreza była przednia. Tylko o tym powinnam teraz myśleć!
I zajmowałam się tym rzeczywiście kilka kolejnych minut. Po alkoholu stawałam się opóźniona, jednak w tej sytuacji było to błogosławieństwem. Kolejny drink i utonęłam w myślach.
Było przyjemnie, a czas mijał. Zdążyliśmy we trójkę odwiedzić dach około trzech razy, w czasie kiedy Minzy i Tae nadal bujali się na parkiecie. Podziwiałam ich wytrzymałość. Była trzecia w nocy, a jedyne, co zaprzątało mi teraz głowę, to sen. Odechciało mi się już nawet pić oraz palić.
Nagle otrzymałam SMSa.
„Mogę wrócić?”
Nadawcą był G–Dragon. Dlaczego o to pytał? Inaczej: dlaczego w ogóle chciał wrócić? Otworzyłam szerzej oczy, naiwnie myśląc, że jeśli wyraźniej zobaczę SMSa to nagle zrozumiem, o co chłopakowi chodzi.
„Pewnie” – odpisałam po minucie. Pisanie w takim stanie sprawiało mi trudność. Całe szczęście okazało się, że nie popełniłam gafy i napisałam go poprawnie.
Przeszło mi przez myśl, że może chce przyjść z Kiko. Jednak nie miałam na to ochoty - to nie tak, że jej nie lubiłam. Zwyczajnie byłam zazdrosna. Panna Mizuhara miała cudowne, długie i szczupłe nogi, za które oddałabym wszystkie swoje pieniądze. Dodatkowo dziewczyna bardzo często je uwydatniała, co wprawiało mnie w krótkie stany depresyjne. Rzecz jasna - nie dosłowne, zwyczajnie… to zazdrość.
Jeżeli te nogi przekroczą próg tej sali, wypiję całą butelkę wódki i wrócę do domu karetką! To już postanowione!
Jiyong przyszedł sam. Atmosfera w klubie natychmiast się zmieniła. Nie żartuję! Powiało chłodem. Każdy to wyczuł. Czerwonowłosy miał zaciśnięte wargi, rozmazany makijaż, a w dłoni dzierżył butelkę wódki. Będąc przy boksie położył flaszkę na stół i omiótł nas wzrokiem, który mógłby zabijać. Nikt nie śmiał się odezwać. Spojrzałam za jego ramię, szukając Youngbae. Byli przyjaciółmi od dzieciństwa i gdyby ktoś miał go uspokoić, to tylko on. Nikt inny nie byłby w stanie. Smok był zwyczajnie zbyt drażliwy… zwłaszcza po alkoholu.
Ku mojej uldze, Tae pojawił się szybko, zabierając go na stronę. Po powrocie Ji był o wiele spokojniejszy, choć na pewno nie szczęśliwy. Wiedziałam jednak, że chłopak już zadowolenia dziś nie wróci. Niestety… GD usiadł tuż obok, zaczynając polewać. Wszyscy stuknęliśmy kieliszkami, nie zamierzając odmawiać. W takim stanie mógłby to źle odebrać.
TOP, Tae oraz Minzy wstali. Zrozumiałam, że szykują się do wyjścia; ogarnęło mnie przerażeni. Mamy zostać tylko we trójkę? Ja, CL i zdenerwowany Smok?! Alkohol zaczął ze mnie wyparowywać. Szybko złapałam Youngbae za ramię, rzucając mu błagalne spojrzenie. Nie dbałam o reputację, ani o to, że nie jesteśmy, wbrew pozorom, w najlepszych stosunkach.
– Sol, nie dam z nim rady! Chae z resztą też nie! Wiesz jaki jest Ji kiedy się zdenerwuje.
Chłopak pokręcił głową, patrząc na mnie z uwagą.
– On nie jest zdenerwowany, a smutny. Zajebiście smutny. Nie martw się, Chaerin się nim zajmie. Naprawdę, nie ma powodu do obaw – przytulił mnie lekko do siebie. – Ona ma na niego dobry wpływ. Ty po prostu daj im wolną przestań i alkohol, a wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Na koniec po prostu wsadźcie go do taksówki. Zwrócę ci potem pieniądze.
– Wiesz, że nie o kasę mi chodzi  – szepnęłam, wtulając się w niego. Byłam gotowa teraz zasnąć na stojąco. Nie mogłam sobie jednak na to pozwolić. Z trudem się odsunęłam. –  Dziękuję, że przyszedłeś. Dziękuję.
Odwróciłam się w stronę pozostałych ze słabym uśmiechem. Wiedziałam, że zachowanie pozorów jest trudne, ale to najlepsze co mogłam zrobić w obecnej sytuacji. Musiałam po prostu być miła.
–  Wam również bardzo dziękuję. Cieszę się, że jesteście.
Ściągnęłam marynarkę mężczyzny i oddałam, jednocześnie lekko się przy tym skłaniając. Odwzajemnił to, jednak nie mogłam na niego spojrzeć; niebieskowłosa mocno się do mnie przytuliła.
Dopiero gdy wyszli poczułam, jak fatalne może być w skutkach to, że zostaliśmy tu we trójkę. Przełknęłam ślinę. Musiałam jednak nadal robić dobrą minę do złej gry - tak było bezpiecznie.
Chwyciłam kolejne piwo, kierując się po raz kolejny dotlenić płuca nikotyną. Pozostała dwójka ze sobą rozmawiała, w czym nie brałam udziału. Może to lepiej? Nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu ludzi, zawsze tylko pieprzyłam głupoty. Nie byłam w końcu psychologiem, nie znałam się.
– Chodzi o to, że Kiko jest w Seulu, ale nie ma zamiaru się ze mną widzieć - prychnął, po czym zaciągnął się papierosem. Wbił we mnie wzrok, ale widocznie zauważył, że nic mu nie to nie poradzę; skierował go na blondynkę.
 – Po prostu spotyka się z jakimiś jebanymi modelami. Nie będę wnikał w jej wybory życiowe, chociaż muszę przyznać, że są popierdolone. Niech się z nimi szmaci, to nie moja sprawa.
Całkowicie się wyłączyłam. To mnie nie dotyczy. Zajęłam się piwem i ocknęłam dopiero, gdy zaczęli wracać do środka. Byłam obecnie jak ich cień, jak rzep uczepiony psiego ogona. Zajęłam miejsce na scenie, byleby tylko im nie przeszkadzać. Co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, okazało się, że Taeyang zostawił tu pozostałości czerwonego wina. To było lepsze niż przebywanie przy dwójce, jeśli i tak nie brałam udziału w ich rozmowie.
Okazało się, że to najgorsze, co mogłam sobie zrobić - siedzieć tu w samotności, z towarzyszącą mi niepełną butelką wina.
Było mi smutno. Nie chciałam tutaj być sama. Nie w moje urodziny.... Nie teraz, kiedy było mi tak źle samej ze sobą. Podkuliłam nogi pod brodę, pociągając spory łyk wina. Gdzieś z boku usłyszałam śmiech i to sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej. Dlaczego oni spędzają czas w swoim towarzystwie na mojej imprezie, w czasie kiedy mam ochotę zrobić sobie krzywdę? Powinni teraz być tutaj. Ze mną!
Zignorowali mnie całkowicie. Przyszli tu tylko dlatego by napić się i bawić? Nie zależy im na mnie, dlaczego miałoby być inaczej? Jestem niepotrzebna. Być może wyolbrzymiałam ze względu na upojenie. Może tak naprawdę przesadzałam, a wszystko było w porządku? Może to normalne, że pod koniec urodzin siedzi się samemu z butelką alkoholu? Nie miałam pojęcia. Wiedziałam jednak, że ciemne myśli powróciły, a ja nie byłam na nie gotowa. Nie teraz, nie o czwartej nad ranem w ulubionym klubie.
„Ty po prostu daj im wolną przestań i alkohol, a wszystko będzie dobrze, zobaczysz.”
Jest idealnie. Oczywiście! W szczególności ze mną.
Postanowiłam się stąd wynieść. Jak najszybciej. Po wyjściu z pomieszczenia natychmiast zadzwoniłam po transport. Chłodne powietrze nie polepszyło mojego stanu, więc przygryzając wargę skupiłam całą swoją uwagę na odgonieniu ciemnych myśli, które spotęgował fakt, że owa dwójka nawet nie zauważyła mojego odejścia. Nikt nie wyszedł, by się ze mną pożegnać. Nie oczekiwałam od nich tego, że będą mnie chcieli zatrzymać.
Z ciężkim westchnięciem znalazłam się w taksówce.

2 komentarze:

  1. Hej, chcę dać znać, że czytam i jak już doczytam do 3go rozdziały to wlecę z lepszym komentarzem:) Póki co muszę powiedzieć, że masz super styl i wszystko w tym opo jest takie naturalne! Wielki plus za to:)
    Pozdrawiam,
    Ann Flo
    http://butterflyyoja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję! ♥ Ja za swoim stylem nie przepadam, więc to dla mnie ogromny komplement, dziękuję jeszcze raz.

      Usuń

Obserwatorzy